Łazanki z szpinakiem i krewetkami

12.10.13

Łazanki z szpinakiem i krewetkami

Jesień mnie już dopadła , marudzę na niepogodę i nic mi się nie chcę...chciało by się polecieć gdzieś na południe, gdzieś gdzie słoneczko, gdzieś gdzie tropiki by mnie otaczały a ja tylko bym leżała i leżała...to akurat bzdura bo nie znoszę leżeć :) nie znoszę nudy, nie znoszę szarych pochmurnych dni ale za to lubię makarony które dość mocno ostatnio ograniczam jednak dla rodziny...można zrobić:)
Dziś wersja lekka, bez szczególnego sosu czy śmietany...oliwa, szpinak i krewetki moje ulubione!
Jest pikantnie, Weekendowo  więc jest dobrze:)
Łazanki z szpinakiem i krewetkami
przepis własny

Składniki:
  • 250g makaronu łazanki firmy Belli
  • 200g szpinaku baby
  • 200g krewetek tygrysich
  • 1/2 łyżeczki chili w płatkach
  • 2 ząbki czosnku
  • oliwa z oliwek
  • sól, pieprz
Makaron ugotować al dente, odcedzić, spryskać oliwą i odstawić.
Na rozgrzaną patelnie wlać odrobinę oliwy z oliwek, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek oraz chili, przesmażyć przez chwilę, dodać krewetki i na średnim ogniu smażyć aż nabiorą różowego koloru, doprawić solą i pieprzem, wrzucić przygotowany makaron, wymieszać i chwilę smażyć aż makaron będzie gorący, dodać szpinak i po minucie ściągnąć z ognia, wyłożyć na talerze i od razu podawać.
Smacznego:)
Cudowne Goko i miłość do sushi :)

8.10.13

Cudowne Goko i miłość do sushi :)

Odkąd poznałam kuchnie japońską jestem jej miłośniczką, bardzo mnie cieszy widok przygotowywanych potraw, pięknie zrobione sushi i estetyka którą szczyci się Japonia.
Odwiedzona Restauracja Goko,  mieści się w Poznaniu przy ulicy Woźnej, wizyta  pozostanie mi w pamięci na zawsze z kilku powodów...przemiła obsługa, wspaniała właścicielka, która przyszła się przywitać co jest mało spotykane :)  ...opowiedziała o swoich doświadczeniach z sushi, o swojej miłości do tych przecudnych rolek a co najważniejsze namówiła Rafała do podjęcia próby i tak bardzo zawładnęła jego umysłem, że zjadł sushi z krabem nawet! Jeśli już jestem przy krabie to wspomnę od razu, że czegoś tak pysznego w życiu nie jadłam bo kraba ze szczypczykami jadłam po raz pierwszy! nie wspominając o krabowych paluszkach, które z krabem nic wspólnego nie mają :) Musiałam rozebrać jedną rolkę by dostać się do krabowego mięsa... grzechu warte! w ogóle przygotowanie rolki z krabem w całości musi być wielkim przedsięwzięciem...dla mnie w każdym razie niewykonalne:) urzekła mnie przepiękna zastawa do której mam niestety słabość...cudowne talerze, miseczki,  ciężki dzban do herbaty, widać dbałość o klienta, o klimat który ma nas przenieść daleko stąd, w zapomnienie:)
Pomieszczenie Vip, w którym mogliśmy delektować się smakami kuchni japońskiej jest wyjątkowe, miejsce z klimatem specjalne dla zakochanych, dla rodzin, dla bisnesmenów, dla osób, które potrzebują w danej chwili spokoju tak dokładniej jak my sami...osoby wstające o świcie i wracające późnym popołudniem. Menu Goko to nie tylko sushi to także dania główne, przystawki, zupy i desery i choć nie posługuję się sprawnie pałeczkami, sushi to moja miłość...miłość tak wielka, że najchętniej nie wychodziłabym z Goko! Bardzo zaskoczyła mnie wiedza kelnerki, która przecudownie opowiadała o swojej pracy jak o pasji, opowiedziała bardzo szczegółowo dania, zaproponowała rolki jakich nie zjecie nigdzie indziej! pokazała w jaki sposób korzystać z pałeczek...oczywiście Rafał nauczył się natychmiast a ja...jadłam po swojemu aż w końcu załapałam choć nie było perfekcyjnie! Nasza sala wprowadziła nas w szczególny japoński klimat, brakowało nam tylko typowej muzyki w tle... zaczęliśmy od zielonej jaśminowej herbaty i wina śliwkowego, które uwielbiam!
Co zamówiliśmy? Na początek Pani przyniosła nam sałatkę z pachnącym sezamowym dresingiem..następnie była zupa, u mnie  Kaisen supu czyli zupa na ostro z owocami morza (17zł )
piękny pachnący bulion z warzywami i dodatkiem owoców morza, ośmiorniczki którą jadłam pierwszy raz ...zupa idealna dla mnie! 
zupa Rafała to Tom Yum Goong czyli jego ulubiona z trawa cytrynową i mleczkiem kokosowym... krewetkę oddał mi za co byłam mu bardzo wdzięczna:)
Na przystawkę wybrałam Maguro no tarutaru suteki ( 29zł) czyli tatar z tuńczyka...pyszny, delikatny, bardzo drobniutko posiekany, idealny! wierzch tatara udekorowany kawiorem
Bardzo fajny pomysł z dekoracja kwiatów, były podawane do każdego dania, pięknie się komponowały i były oczywiście jadalne! nawet dwa zjadłam :)
Rafał zamówił Gyu niku no tataki (27zł) polędwiczki wołowe z marynowanymi glonami, rozważał bardzo czy podjąć się smakowania glonów, jednak po pierwszym kęsie uznał, że są całkiem dobre i nie pozostawił na talerzu ani kęsa! 
Przyszła pora na sushi... z trzema rodzajami ryby czyli tuńczyk, łosoś i biała ryba maślana oraz serek philadelfia i słynny spider roll czyli krab we fryturze rewelacyjny w smaku! podobno nie ma takiej rolki w żadnej innej restauracji sushi...warto było poznać smak i chrupkość kraba- jeśli kiedyś zawitacie w Goko koniecznie spróbujcie!
Kolejne danie to  mieszanka owoców morza(39zł) na której wierzchu było mnóstwo płatków 
tuńczyka.

 
Potrawa bardzo efektowna, pięknie podana ze specjalnym efektem poruszających się płatków tuńczyka...tak, tak widoczne ruszające się płatki pod wpływem ciepła potrawy. No cóż...potrawa nie w moim guście, właściwie w środku wszystko co bardzo lubię jednak dla mnie zbyt mdłe, myślę, że zbyt intensywny sos na bazie łososia ale podobno potrawa ta cieszy się ogromnym powodzeniem!
  Rafał po raz kolejny wybrał danie mięsne smażoną wieprzowinę z warzywami w sosie duegi (39zł)wyglądała cudownie, pięknie pachniała i była obficie zdobiona kwiatami
Ilości na talerzu w Goko sa tak ogromne, że nie da się ich pochłonąć wszystkich ale czekał nas jeszcze deser który strasznie mnie kusił... zamówiliśmy lody i Kafe to Howaito czyli
kakaowe dacquoise z kawowym partfait z białej czekolady. Lody
wyglądały obłędnie, pokryte niteczkami z cukru, które należało rozbić by dostać się do wnętrza słoiczka....
Jesteśmy bardzo zadowoleni z zaproszenia do Goko, bardzo dziękujemy za wspaniały syty poczęstunek, za naukę posługiwania się pałeczkami i za przemiłą rozmowę...oczywiście pamiętam o wspólnych warsztatach i będę się o nie strasznie upominać :) Do Goko wrócimy na pewno...bardzo mnie intryguje tofu, które tak naprawdę smakowało mi tylko dwa razy, inne próby były niejadalne więc jestem bardzo ciekawa smaku i sposobu podania w Goko. Dlaczego warto przejść się do tej restauracji? choćby dla relaksu, dla tej ciszy która tam panuje, dla przyjemnego klimatu i dla pysznego jedzenia...Nie można przejść obok Goko obojętnie:) Dziękuję.

* zdjęcia nie wyszły zbyt dobre z powodu światła i braku lampy...ale już na nią zbieram i niebawem się poprawię :)

Pozdrawiam
Małgosia


Łazanki w śmietanowym sosie kurkowym zakrapiane wytrawnym cydrem

6.10.13

Łazanki w śmietanowym sosie kurkowym zakrapiane wytrawnym cydrem

Długo to trwało ale w końcu spróbowałam łazanek  Belli, które otrzymałam w paczce od Smaki Południa ... w zasadzie łazanki podaje się z kapustą i grzybami... oj, dawno nie jadłam i gdyby policzyć to chyba ostatni raz na wakacjach z moją babcią w Międzyzdrojach a było to gdy miałam 12 lat...czas ucieka niemiłosiernie aż strach myśleć o tym co jadło się wstecz bo to raczej przerażające, że taki kawał czasu temu! aż nieprawdopodobne, że nie jadłam tyle lat łazanek no ale za to zakochałam się w innych daniach, innych makaronowych sosach np tym klik .
Moje dzisiejsze łazanki były zakrapiane wytrawnym cydrem, całkiem nieźle się komponował z lazurem, ładny żółty kolor makaronu wskazywał na dużą zawartość żółtek i pięknie prezentował się w talerzu. Na szczęście jest jeszcze jedna paczuszka, którą pochłonę w kolejny Weekend... mam już nawet pomysł na serwowanie:) A Was zapraszam na przepis..; skromny, zwyczajny, niekłopotliwy i bardzo smaczny. Miłego końca niedzieli życzę :)

Łazanki w śmietanowym sosie kurkowym zakrapiane wytrawnym cydrem
przepis własny

Składniki:
  • 250g makaronu łazanki firmy Belli
  • 400g kurek
  • 250ml śmietanki 36%
  • 100g sera pleśniowego lazur
  • 2 łyżki masła
  • 2 łyżki wytrawnego jabłkowego cydru 
  • sok z połowy cytryny
  • liść laurowy
  • ziele angielskie
  • kilka gałązek rozmarynu i tymianku
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 cebula
  • sól, pieprz do smaku
Makaron ugotować al dente, odcedzić i spryskać oliwą by się nie skleił.
Masło stopić na patelni, dodać pokrojoną cebulę i wyciśnięty praską czosnek, delikatnie przesmażyć, następnie dodać grzyby, sok z cytryny, cydr, zioła i przyprawy... smażyć do miękkości.
Gdy grzyby zmiękną dodać śmietanę i pokruszony lazur, chwilę gotować do uzyskania konsystencji sosu, dodać  ugotowany makaron i dobrze wymieszać zawartość patelni. Przełożyć na ciepłe talerze, udekorować lazurem i ziołami. Smacznego:)
Wegańskie śliwkowe trufle z orzeszkiem

26.9.13

Wegańskie śliwkowe trufle z orzeszkiem

Opuściłam się znowu, pogoda mnie dopadła, jesienny sen i niemoc... wybaczycie, mam nadzieje:)
Dziś prezentuje mięciutkie wegańskie trufelki śliwkowe z orzeszkiem...trochę kapryśne... nie chciały poddać się czekoladzie, zbyt delikatne są ale dla ułatwienia można otoczyć w kakao - będą równie pyszne:) Polecam na tą niepogodę szczególnie!
Wegańskie śliwkowe trufle z orzeszkiem
przepis własny

Składniki:
  • 100g suszonych śliwek
  • 2 łyżki Whisky
  • kilka orzeszków laskowych
  • czekolada gorzka 70%
  • 2 łyżeczki oleju kokosowego
Orzechy uprażyć w piekarniku w temperaturze 170' przez około 15 minut, co jakiś czas podrzucając blaszką, obrać je z łupinek i odstawić.
Śliwki należy zmiksować z Whisky na gładką masę i włożyć do zamrażalnika na około pół godziny, następnie z masy formować kulki, zrobić wgłębienie i wcisnąć orzeszek. Ponownie włożyć do zamrażalnika na 30 minut. W tym czasie stopić czekoladę z olejem kokosowym, w której zanurzać trufelki i układać na kratce. Wierzch udekorować połówką orzeszka.
Smacznego:)

Sałatka z arbuza, gruszki i owczego sera  z balsamico

17.9.13

Sałatka z arbuza, gruszki i owczego sera z balsamico

Kolejna sałatka z arbuza tym razem z dodatkiem wspaniałego owczego sera, który skradł moje serce i choć uwielbiam fetę obawiam się, że mogę ją zwyczajnie zdradzić :) Czas na pyszne letnie sałatki niebawem się kończy, jednak jesienną porą można delektować się równie pysznymi smakami jak i teraz więc niebawem zacznę repertuar zimowy:) Dziś jednak prezentuję sałatkę z dodatkiem ulubionego octu balsamicznego, który jest w mojej kuchni po prostu niezbędny...do ciast, do lodów, do deserów czasami do sosów, serów i prawie najważniejszy w sałatkach... ten poniżej otrzymałam w prezencie od firmy, która ma cieplutką nazwę Smaki Południa za co bardzo dziękuję, zresztą nie tylko za to ale za całą gamę produktów! ...makarony, pesto, konfitury, herbaty...kokilki i piękną deseczkę, która zresztą została już wykorzystana:)
Ocet balsamiczny w sałatce arbuzowej jest jak zbawienie, zdecydowanie ją orzeźwia i nadaje szlachetnego aromatu...wielu z Was już takiego wariantu próbowało, jeśli jednak jest ktoś kto nie miał okazji to polecam pobudzić kubki smakowe:)
Sałatka z arbuza, gruszki i owczego sera  z balsamico 

Składniki:
  • 1/2 mniejszego arbuza
  • mix ulubionych sałat
  • 2 twarde gruszki
  • ser owczy
  • świeże listki mięty
  • kiełki lucerny
  • ocet balsamico Colavita
  • cynamonowe prażone pestki dyni
  • łyżka oleju lnianego
Arbuza wydrążyć, ładnie dociąć i wrzucić w przygotowaną miseczkę sałatę, kiełki, kostki lub kulki arbuzowe, pokrojoną na cienkie plastry gruszkę, owczy ser pokruszony i pestki dyni. 
Wszystko dobrze wymieszać, polać olejem lnianym i octem balsamicznym. Na końcu posypać wierzch świeżą miętą. Zjeść od razu :) 

Jak Mollini dało mi wspomnienia

15.9.13

Jak Mollini dało mi wspomnienia

Dokładnie tak jak napisałam w tytule... Mollini, odwiedzona włoska restauracja znajdująca się przy ul.Św. Marcin w Poznaniu dała mi przecudowne wspomnienia. Szara, nieciekawa i mało pogodna sobota spędzona w ciepłym klimacie, starym stylu i muzyce w tle oczywiście jak najbardziej włoskiej nadała mojemu wieczorowi nastroju... nawet poszliśmy do kina co zdarza się rzadko :)

 ale wracając do Mollini... wystrój,  idealny dla mnie, dokładnie taki jak lubię czyli w starym stylu tapicerowane meble, półmrok i światło odbijające się od pomarańczowych kloszy

taka lampa o takim samym kolorze stała na stoliku w pokoju mojej babci, zresztą nie tylko lampa, ogromny drewniany stół, piękny duży stojący zegar również był w posiadaniu babci na co również zwróciłam uwagę bo dokładnie taki stoi tuż przy wejściu do restauracji Mollini
piękna ściana z oliwnym wieńcem na którym było widać oliwne owoce była wspomnieniem wakacji w Chorwacji, niestety nie mieliśmy okazji jeszcze być w Umbrii, która słynie z przecudnych oliwnych gajów.
ściana z nietuzinkową ilością butelkowanego wina kusiła mój wzrok niemal przez cały spędzony tam czas,
żałowałam tylko że po wejściu stolik ten zajęty był przez inna parę i tutaj od razu dodam iż bardzo miło ze strony właścicieli, że pomyśleli o zorganizowaniu czasu dla małych gości, którzy nie musieli bawić się kartą menu, ponieważ do ich dyspozycji były kolorowanki, kredki, domki i inne dziecięce gadżety.
Trzeba przyznać, że nawet pójście do toalety zapiera dech i można chętnie zatrzymać się tam na dłużej... zamiast ręczników papierowych wspaniała półka w ścianie z ręcznikami, piękna kamienna umywalka, mosiężne dodatki i klapa sedesowa w drewnie - coś niebywałego bo takiej jeszcze nie widziałam!
Co zamówiliśmy? na początek ja musujące włoskie wino Prosecco (13zł), Rafał bezalkoholowe Crodino (8zł) - o winach bezalkoholowych możecie przeczytać tutaj http://drogadosiebie.pl/zdrowa-zywnosc/wino-bezalkoholowe/  które smakowało mu wyjątkowo! do tego podpłomyki i  malutkie bułeczki z masłem czosnkowym, które jest przygotowywane na bieżąco przez kucharza, bułeczki świeże i pyszne, szczerze mówiąc dawno takich nie jadłam.
Vitello tonnato (25zł) na przystawkę czyli delikatne kruche mięso cielęce z aksamitnym sosem z tuńczyka i kaparów, bardzo ładnie podane, idealnie cienkie, estetycznie ułożone ... kompozycja smakowa bardzo przypadła nam do gustu, ponieważ tuńczyk kojarzył mi się raczej z mdłym smakiem, przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie wyczuwamy dodatku musztardy jednak równowagę smaków powodowały kapary, które pasowały idealnie do całości tego dania.
ponieważ jestem straszną zupiarą nie mogłam oprzeć się fasolowej Zuppa al fagiolo (13zł) która pochłonęłam prawie całą i bardzo mi smakowała, ugotowana z dwóch rodzajów fasoli czarnej i białej, z dużą ilością warzyw i w dodatku na dużym talerzu co ważne dla kochających zupy.
Ponieważ chcieliśmy spróbować dania mięsnego jak i rybnego a zjeść obu dań w całości nie byliśmy w stanie bardzo podobał nam się gest pani kelnerki, która zaproponowała podzielenie jednej porcji na dwa talerze, nie wiem czy jest to możliwe zazwyczaj czy tylko my mieliśmy takiego farta ale bardzo dziękujemy za ten szlachetny gest dzięki któremu nie musieliśmy wyjadać sobie z talerzy - za to dajemy wielkiego plusa! zdecydowaliśmy, że pierwszym daniem będzie ryba, ostatnio więcej ich jadamy a ja jestem ciekawa zwykle podania i jakości ryby. Orata al pomodori (49zł) z polskiego po prostu dorada obłożona drobno krojonymi pomidorkami, bazylią i zwieńczona oliwą z oliwek, do tego warzywa na parze i warzywne risotto. Co mi się w tym daniu nie podobało? chodząc do restauracji biorę pod uwagę iż zjem tam lepiej niż gotuję sama co często niestety jest moją udręką, ponieważ wiele restauracji zdążyłam skreślić z listy odwiedzanych i oczywiście z dumą zaznaczyłam, że gotuję lepiej. Wchodząc do pierwszego lepszego baru nie mogłabym oceniać bo tam płacę ubogie kwoty i niczego prócz zjedzenia małego posiłku nie oczekuję, jednak wchodząc do restauracji w której cena posiłku wynosi 49zł oczekuję czegoś więcej a już na pewno nie mrożonych warzyw! tego nie znoszę najbardziej! może być danie mniejsze niż bym oczekiwała ale nie z mrożonki i tutaj daję wielkiego minusa kucharzowi a szkoda. Ryba dobra choć jedliśmy już lepsze ale za to risotto zasługuje na pochwałę bo było idealnie gładkie, kleiste i delikatne z wyczuwalnym parmezanem, drobno posiekaną cukinią , chyba nawet dwa rodzaje żółta i zielona, naprawdę pyszne, szczerze polecamy!
Danie mięsne faworyt mężczyzny czyli Filetti maiale alla torino (42zł) polędwiczki wieprzowe na liściach szpinaku w sosie z podgrzybków do tego warzywa i włoskie kluseczki zwane gnocchi, które według nas nie były produkowane w restauracyjnej kuchni, zbyt równe kształtem no chyba, że wykonane jakąś profesjonalną do tego celu maszyną aczkolwiek były bardzo dobre i delikatne, polędwiczki dobrze przyprawione, kruche, nie wysuszone czyli takie jak być powinny oznajmił mężczyzna mięsny fachowiec, bo to właśnie on przyrządza mięsa w domu, za to ja oceniłam bardzo pozytywnie zestawienie szpinaku z grzybami, do którego dość mocno nie byłam przekonana, ponieważ by zrobić dobry szpinak trzeba sporej ilości soli i czosnku, natomiast grzyby są dość delikatne, powinny być aksamitne w smaku a jednocześnie wyczuwalny grzyb wiec oba smaki według mnie nie były kompatybilne przynajmniej do czasu gdy ich nie spróbowałam, uznaję za idealną kompozycję i szacunek dla pomysłodawcy, naprawdę bardzo smaczne, zupełnie nie odbiegające od siebie, wręcz idealne.

no i nadeszła pora na kawę cappuccino i klasykę włoskiego deseru czyli słynne tiramisu (15zł)
przyznaliśmy, że deser klasa! idealny, wyczuwalny ser mascarpone bez którego ten deser nie mógłby posiadać tej nazwy, jednak często zdarza się, że wykonany na zwykłym serku homo nazwę tę posiada! idealna konsystencja, pachnące Amaretto w dobrze nasączonych biszkopcikach... po prostu niebo w gębie, zresztą podpytałam panią czy na żółtkach, czy z białkiem, czy pieczony biszkopt czy gotowe biszkopciki, otrzymałam pełną informację i zamierzam na kolejny Weekend zrobić dla rodziny. Bardzo fajnie, że wierzch deseru zwieńczony był figą dla której właśnie sezon w pełni:)

Dziękuję za wspaniały wieczór, za przemiłe wspomnienia do których pewnie bym nie wróciła siedząc w domu, za przecudowny klimat i bardzo smaczny posiłek. Będzie mi bardzo miło gościć w Mollini jeszcze pewnie nie raz:)

Rolada z maślanym malinowym kremem

15.9.13

Rolada z maślanym malinowym kremem

Można by napisać "najlepszy" krem, jednak czy to już ostatni z najlepszych? tego nie wiem, myślę, że jest ich wiele aż zanadto by upierać się przy tym jednym... jest słodki to oczywiste bo przecież zawiera cukier, jest ciężki bo przecież zawiera sporą ilość masła ale za to jest aksamitny i maślany, pachnie malinami i świetnie się z nim pracuje! Czekolada nie jest jeszcze moją dobrą stroną, jest trudna, wymaga wiele cierpliwości, dokładności i serca... nie wyszła tym razem idealna ale jest lepiej niż wcześniej, w końcu i dojdę do jakiejś tam perfekcji choć sądzę, że to ciężki orzech do zgryzienia:) Tak naprawdę najlepiej zmrozić sobie ciasto by później móc dobrze chlusnąć czekoladą, w przeciwnym razie krem z pewnością będzie się topił mimo iż czekolada będzie chłodna. W każdym razie malinowa rolada wyszła pyszna... nie jest zwijana tradycyjnie jak rolady, jest złożona jak klocki ... blat do blatu dlatego można ją uznać za banalnie prostą i polecić wykonanie nawet dziecku:) pewnie byłoby zadowolone! a teraz ...jeden cienki plaster  i kawa ...w zupełności wystarczy:)

Rolada z maślanym malinowym kremem
pomysł własny

Składniki: na biszkopt ( z Jadalni )
  • 12 jaj
  • 550g cukru
  • 400g mąki pszennej
  • 40g kakao
  • 80g mleka
  • 120gmasła

Rozgrzewamy piekarnik do 180'
Jaja zmiksować z cukrem na puszystą masę, mąkę przesiać, mleko i masło razem stopić i odstawić do schłodzenia. Gdy nasza masa jajeczna będzie bardzo dobrze ubita dodajemy powoli partiami przesianą mąkę z kakao i delikatnie mieszamy szpachtułą od dołu w górę, następnie dodajemy w dwóch turach stopione masło z mlekiem i również delikatnie mieszamy od dołu w górę. Masę dzielimy na 4 części, do każdej dodajemy odrobinę barwnika i mieszamy tylko do połączenia się masy z kolorem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 20 minut.

Składniki: na krem maślany na bezie szwajcarskiej (swiss meringue buttercream)
z tej strony klik
  • 250 g malin, świeżych lub mrożonych
  • 1/4 szklanki wody
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 345 g masła, w temperaturze pokojowej, pokrojonego na małe kawałki
  • 4 białka
  • 1 i 1/4 szklanki cukru
  • szczypta soli
Ponadto:
  • 200g czekolady deserowej
  • 100g masła
  • maliny do dekoracji
Maliny, wodę i sok z cytryny umieścić w małym garnuszku. Zagotować i gotować bez przykrycia aż maliny się rozpadną i ilość wody zredukuje. Przetrzeć przez sitko, by pozbyć się drobnych pesteczek. Powinniśmy otrzymać około 1/4 szklanki malinowego puree. Schłodzić.
Białka (mogą być prosto z lodówki) umieścić w misie miksera, dodać szczyptę soli i cukier. Misę ustawić nad kąpielą wodną. Cały czas podgrzewając, mieszać rózgą lub łyżką/widelcem, tak długo, aż cukier w białku całkowicie się rozpuści (najlepiej sprawdzić to organoleptycznie; rozcierając pomiędzy palcami nie powinno być wyczuwalnych ziarenek cukru). Jeśli misa z białkami (jak i białka z cukrem) mocno się zagrzały, odstawić do lekkiego przestudzenia.
Po tym czasie białka z cukrem ubić dokładnie w mikserze (końcówką do ubijania białek, przez około 10 minut), aż masa będzie bardzo gęsta, a beza całkowicie zimna.
Zmienić końcówkę miksera na mieszającą. Stopniowo, kawałek po kawałku dodawać masło, cały czas miksując. Po pewnym czasie od rozpoczęcia ubijania masa będzie rzadsza i będzie wyglądała na zwarzoną (absolutnie nie panikować! tak ma być ;-). To oznaka, że wszystko jest ok i od otrzymania kremu dzieli Was zaledwie kilka minut. Dalej miksować, aż krem wyraźnie zgęstnieje. Dodać malinowe puree i zmiksować. Gotowa masa będzie charakterystycznie 'mlaskała' o ścianki miksera.

Złożenie:
Z biszkoptu zdjąć wierzchnią przypieczoną warstwę, przeciąć go  wzdłuż  i wykroić kółka, następnie smarować je kremem i przyklejać jeden do drugiego ( robiłam to na dużej desce ), posmarować boki i wstawić najlepiej na noc do lodówki lub jeśli chcecie do zamrażalnika na około 3 godziny. Kolejnego dnia topimy czekoladę z masłem, chłodzimy i oblewamy roladę, układamy maliny i wkładamy do lodówki na pół godziny. Kroimy ukośnie jak kiełbasę :) Smacznego!
Tarteletki waniliowo limonkowe z owocami

10.9.13

Tarteletki waniliowo limonkowe z owocami

Wreszcie kupiłam moją ukochaną kratkę do studzenia ciasteczek, tarteletek czy chleba... no i wiadomo gdzie ... w sklepie Mniam Mniam u Grześka:) mniamniowa jest na serio, uwielbiam ją!jak zresztą większość moich gadżetów kuchennych, szkoda tylko, że już miejsca u mnie brak!
Tarteletki jak zwykle banalnie proste ... tak sobie ostatnio myślałam o tych wszystkich banalnie prostych niby do wykonania ciastach,... że kiedyś, kilkanaście lat temu gdy moje dzieci były całkiem małe problemem było dla mnie upieczenie ciasta drożdżowego,  który zwykle był zakalcowaty a tego w drożdżowym najbardziej nie lubię! dzisiejsze tarteletki wydawały mi się wtedy nie do ogarnięcia jak obecnie piękne torty czy dekorowane lukrem królewskim ciasteczka ale jestem w tym moim świecie cukierniczym trochę uparta więc zakupiłam worki,  tylki, barwniki i będę działać ... w końcu trening czyni mistrza:) kto by pomyślał, że takie cuda się zdarzą ... całe moje życie to jeden wielki cud :)

Tarteletki z kremem waniliowo limonkowym i owocami
przepis własny

Składniki: na kruche ciasto
  • 170g mąki pszennej tortowej
  • 120g zimnego masła
  • 2 łyżki mielonych migdałów
  • żółtko
  • 1 łyżka kwaśnej śmietany
Z wszystkich składników zagniatam ciasto jak na kruszonkę, wyrabiam chwilę do połączenia składników i odstawiam zawinięte w folię spożywczą na 30 minut do lodówki.
Po tym czasie ciasto wałkuję, podsypując blat mąką. Umieszczam w blaszce do tart, nakłuwam widelcem i wsuwam do nagrzanego piekarnika 180' na 20-25 minut. Następnie studzę.
 
Składniki: na krem
  • 250g mascarpone
  • laska wanilii
  • 4 łyżeczki cukru pudru
  • 200ml śmietany kremówki
  • sok z jednej limonki
 Śmietanę ubijam na sztywno ( 90% ) , mascarpone mieszam z cukrem pudrem i nasionkami wanilii, dodaję sok z limonki i ponownie mieszam, partiami dokładam ubitą śmietanę i delikatnie mieszam od dołu szpatułką  by krem nie opadł za bardzo. Przekładam przygotowany krem do worka cukierniczego i wyciskam do wypieczonych tarteletek, na kremie układam owoce i przesmarowuję wierzch pędzelkiem nasączonym białym rumem.
Smacznego:)


Pizza z chorizo, pieczonym pomidorem i zieloną fasolką

8.9.13

Pizza z chorizo, pieczonym pomidorem i zieloną fasolką

Ta wersja należy do ulubionych przez mężczyzn...aż dziwne bo wydawała mi się bardziej damska więc wynika z tego, że facetów nie znam albo nie znam własnego:) R. uznał, ze pizza bardzo dobra pewnie dlatego, że była omaszczona pachnącym chorizo, którą przywieźliśmy z wakacji i o niej zupełnie zapomnieliśmy ... cieszę się, że przetrwała bo była surowa do smażenia:) zapach ma boski choć dość tłusta.Pomidory się kończą a ja zastanawiam czy zrobić kolejne bo te niestety nie przetrwały nawet do jesieni a co mówić o zimie której i tak nie lubię ... no chyba że Weekendowo delektuję się czymś pysznym przypominającym cudowne lato:)
Pizza z chorizo, pieczonym pomidorem i zieloną fasolką
pomysł własny

Składniki: na ciasto
  • 350g mąki pszennej ( użyłam T750 )
  • 7g suchych drożdży + 3 łyżki letniej wody+ 1/2 łyżeczki cukru
  • 220ml letniej wody
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 1 łyżeczka soli
Składniki: na farsz
  • kulka mozzarelli
  • pieczone pomidory klik
  • chorizo do smażenia
  • zielona fasolka
  • 1 mała chili
  • gotowa pasta ajvar
Fasolkę obrać, opłukać i blanszować 3 minuty od razu przekładając do naczynia z lodem, odstawić.
Chorizo pokroić i wysmażyć na suchej patelni ( mocno się wytapia ), chili pokroić na plasterki. Składniki odstawić i przygotować ciasto na spody.
Drożdże wymieszać w osobnym garnuszku z wodą i cukrem, pozostawić do garowania.
Resztę składników umieściłam w malakserze, gdy drożdże lekko wyrosły wlałam je do pozostałych składników i wszystko miksowałam na wolnych obrotach do czasu gdy ciasto zaczęło odchodzić od ścian misy. Następnie wyłożyłam ciasto na oprószoną stolnicę, podzieliłam na dwie części i rozwałkowałam  podłużne placki, które posmarowałam paprykowym ajvarem i obłożyłam resztą składników. Piekłam w temperaturze 200' przez około 10 minut.
Smacznego :)
Urodzinowy tort

6.9.13

Urodzinowy tort

Pierwszy mój tort dekorowany masą cukrową, pierwszy z tęczowym biszkoptowym spodem, pierwszy pracochłonny, pierwszy dla którego się poświęciłam ale warto było, miło było obserwować każdy wykonany element, czekanie na kolejny etap, wałkowanie w strachu masy cukrowej, której nie znałam i nie miałam pojęcia jak się zachowuje, jak szybko ją rozwałkowywać by nie stwardniała, obawa przed smakiem kremu czy oby właściwy bo o kaloriach nie myślałam! raz nie zawsze bo przecież na tę wyjątkową okazję no i gdyby nie Kasia, która pięknie narysowała kota, wycięła a potem starannie wykroiła z masy cukrowej :) Dziękuję Kasiu - masz zdolności, jak dobrze że tam byłaś:) Dziś wiem, że zakochałam się w tortach i cholernie chciałabym wykonywać je profesjonalnie jak zawodowiec ale też wiem, że to cholernie długa droga, mnóstwo czytania co, jak i gdzie ale Małgosie się nie poddają i fachowcami zwykle zostają...tak mi się rymnęło:) A oto tort.
Urodzinowy tort
pomysł własny

Składniki: na biszkopt (robiłam z 2 porcji )
  • 12 jaj
  • 550g cukru
  • 440g mąki pszennej
  • 80g mleka
  • 120gmasła
  • 4 kolory barwnika
Rozgrzewamy piekarnik do 180'
Jaja zmiksować z cukrem na puszystą masę, mąkę przesiać, mleko i masło razem stopić i odstawić do schłodzenia. Gdy nasza masa jajeczna będzie bardzo dobrze ubita dodajemy powoli partiami przesianą mąkę i delikatnie mieszamy szpachtułą od dołu w górę, następnie dodajemy w dwóch turach stopione masło z mlekiem i również delikatnie mieszamy od dołu w górę. Masę dzielimy na 4 części, do każdej dodajemy odrobinę barwnika i mieszamy tylko do połączenia się masy z kolorem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 20 minut.

Składniki: na krem ( którym przekładałam )
  • 500g mascarpone
  • 1/2 l ubitej kremówki
  • sok z dwóch cytryn
  • 1/2 szklanki cukru pudru
 Mascarpone zmiksować z cukrem, dodać cytrynę a następnie ubitą kremówkę, którą bardzo powoli mieszać z resztą składników.

Składniki: na krem maślany z tej strony klik 
Składniki: na białą masę cukrową z tej strony klik



Kurczak z pieczonymi pomidorami w stylu arabskim

29.8.13

Kurczak z pieczonymi pomidorami w stylu arabskim

Bardzo proste, aromatyczne danie z moimi ulubionymi pieczonymi pomidorkami, z zapachem kminu rzymskiego który uwielbiam i anyżem, użytym do mięsa pierwszy raz:)
Kurczak z pieczonymi pomidorami w stylu arabskim
podpatrzone w Jadalni


Składniki:
  • 2 filety z kurczaka
  • 300g zielonej fasolki szparagowej
  • słoiczek pieczonych pomidorów klik
  • pęczek świeżej zielonej pietruszki
  • 1 czerwona papryka
  • 4 ząbki czosnku
  • 1 duża cebula
  • 6 gwiazdek anyżu
  • 1 łyżeczka curry
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 łyżeczka kminu rzymskiego
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • szklanka kaszy kuskus ( użyłam Kupca )

Rozgrzać piekarnik do temperatury 180'
Filet z kurczaka oraz wszystkie warzywa pokroić na kawałki, cebulę w piórka, czosnek na plasterki. Przygotowane składniki umieścić na dużej blasze do pieczenia lub w naczyniu żaroodpornym i dodać wszystkie przyprawy oraz oliwę z oliwek.  Wymieszać zawartość blaszki dokładnie z przyprawami i wstawić do piekarnika na 20 minut. W tym czasie przygotować kaszę kuskus według przepisu na opakowaniu, najczęściej jest to po prostu zalanie kaszy wodą, można również użyć bulionu warzywnego, będzie bardziej aromatycznie. Upieczone mięso podawać od razu z dodatkiem kaszy kuskus.
Smacznego!
Pizza grzechu warta...z mozzarellą, pieczonymi pomidorami i krewetkami

26.8.13

Pizza grzechu warta...z mozzarellą, pieczonymi pomidorami i krewetkami

Pomidorowa miłość trwa... jest dożywotnia bo nie da się inaczej i dobrze bo jest smacznie i prosto, bo pięknie pachnie i chce się ciągle więcej, zadaję sobie pytanie dlaczego zaczęła się tak późno? te pomidory są przecież takie idealne, takie pachnące ... brak słów!To nie jest koniec pomidorowego szaleństwa, trwa i pewnie jakiś jeszcze czas póki pomidorów dostatek trwać będzie... dziś podarowałam jeden słoiczek pieczonych pomidorów komuś wyjątkowemu, wielkiej fance i mam nadzieje że gdy je zje będzie zadowolona :) Miło tak obdarowywać innych:) a jeszcze milej myśleć o pieczeniu pomidorów dla innych:) Zapraszam na wspaniałą, wartą grzechu pizzę ... :)

















Pizza z mozzarellą, pieczonym pomidorem i krewetkami
inspiracja zaczerpnięta od  Moniki


    Składniki: na ciasto ( na 3 pizze )
  • 350g mąki pszennej ( użyłam T750 )
  • 7g suchych drożdży + 3 łyżki letniej wody+ 1/2 łyżeczki cukru
  • 220ml letniej wody
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 1 łyżeczka soli
       Składniki : na farsz
  • kulka mozzarelli
  • pieczone pomidory klik
  • krewetki tygrysie
  • ząbek czosnku
  • świeże listki bazylii
Krewetki usmażyć na maśle z dodatkiem posiekanego czosnku, odstawić do przestygnięcie.
Drożdże wymieszać w osobnym garnuszku z wodą i cukrem, pozostawić do garowania.
Resztę składników umieściłam w malakserze, gdy drożdże lekko wyrosły wlałam je do pozostałych składników i wszystko miksowałam na wolnych obrotach do czasu gdy ciasto zaczęło odchodzić od ścian misy. Następnie wyłożyłam ciasto na oprószoną stolnicę, podzieliłam na dwie części i rozwałkowałam cienkie okręgi, które posmarowałam pastą ajwar i obłożyłam moimi ulubionymi składnikami. Wsunęłam do nagrzanego pieca ( 200' ) na 10 minut. Po wyciągnięciu z pieca posypałam pizzę listkami bazylii i podałam.
Smacznego!

INSTAGRAM

zBLOGowani.pl Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i blogi zobacz moją galerię na mniamspinka.pl Durszlak.pl
Copyright © 2017 Smaki Alzacji