ale wracając do Mollini... wystrój, idealny dla mnie, dokładnie taki jak lubię czyli w starym stylu tapicerowane meble, półmrok i światło odbijające się od pomarańczowych kloszy
taka lampa o takim samym kolorze stała na stoliku w pokoju mojej babci, zresztą nie tylko lampa, ogromny drewniany stół, piękny duży stojący zegar również był w posiadaniu babci na co również zwróciłam uwagę bo dokładnie taki stoi tuż przy wejściu do restauracji Mollini
piękna ściana z oliwnym wieńcem na którym było widać oliwne owoce była wspomnieniem wakacji w Chorwacji, niestety nie mieliśmy okazji jeszcze być w Umbrii, która słynie z przecudnych oliwnych gajów.
ściana z nietuzinkową ilością butelkowanego wina kusiła mój wzrok niemal przez cały spędzony tam czas,
żałowałam tylko że po wejściu stolik ten zajęty był przez inna parę i tutaj od razu dodam iż bardzo miło ze strony właścicieli, że pomyśleli o zorganizowaniu czasu dla małych gości, którzy nie musieli bawić się kartą menu, ponieważ do ich dyspozycji były kolorowanki, kredki, domki i inne dziecięce gadżety.
Co zamówiliśmy? na początek ja musujące włoskie wino Prosecco (13zł), Rafał bezalkoholowe Crodino (8zł) - o winach bezalkoholowych możecie przeczytać tutaj http://drogadosiebie.pl/zdrowa-zywnosc/wino-bezalkoholowe/ które smakowało mu wyjątkowo! do tego podpłomyki i malutkie bułeczki z masłem czosnkowym, które jest przygotowywane na bieżąco przez kucharza, bułeczki świeże i pyszne, szczerze mówiąc dawno takich nie jadłam.
Vitello tonnato (25zł) na przystawkę czyli delikatne kruche mięso cielęce z aksamitnym sosem z tuńczyka i kaparów, bardzo ładnie podane, idealnie cienkie, estetycznie ułożone ... kompozycja smakowa bardzo przypadła nam do gustu, ponieważ tuńczyk kojarzył mi się raczej z mdłym smakiem, przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie wyczuwamy dodatku musztardy jednak równowagę smaków powodowały kapary, które pasowały idealnie do całości tego dania.
ponieważ jestem straszną zupiarą nie mogłam oprzeć się fasolowej Zuppa al fagiolo (13zł) która pochłonęłam prawie całą i bardzo mi smakowała, ugotowana z dwóch rodzajów fasoli czarnej i białej, z dużą ilością warzyw i w dodatku na dużym talerzu co ważne dla kochających zupy.
Ponieważ chcieliśmy spróbować dania mięsnego jak i rybnego a zjeść obu dań w całości nie byliśmy w stanie bardzo podobał nam się gest pani kelnerki, która zaproponowała podzielenie jednej porcji na dwa talerze, nie wiem czy jest to możliwe zazwyczaj czy tylko my mieliśmy takiego farta ale bardzo dziękujemy za ten szlachetny gest dzięki któremu nie musieliśmy wyjadać sobie z talerzy - za to dajemy wielkiego plusa! zdecydowaliśmy, że pierwszym daniem będzie ryba, ostatnio więcej ich jadamy a ja jestem ciekawa zwykle podania i jakości ryby. Orata al pomodori (49zł) z polskiego po prostu dorada obłożona drobno krojonymi pomidorkami, bazylią i zwieńczona oliwą z oliwek, do tego warzywa na parze i warzywne risotto. Co mi się w tym daniu nie podobało? chodząc do restauracji biorę pod uwagę iż zjem tam lepiej niż gotuję sama co często niestety jest moją udręką, ponieważ wiele restauracji zdążyłam skreślić z listy odwiedzanych i oczywiście z dumą zaznaczyłam, że gotuję lepiej. Wchodząc do pierwszego lepszego baru nie mogłabym oceniać bo tam płacę ubogie kwoty i niczego prócz zjedzenia małego posiłku nie oczekuję, jednak wchodząc do restauracji w której cena posiłku wynosi 49zł oczekuję czegoś więcej a już na pewno nie mrożonych warzyw! tego nie znoszę najbardziej! może być danie mniejsze niż bym oczekiwała ale nie z mrożonki i tutaj daję wielkiego minusa kucharzowi a szkoda. Ryba dobra choć jedliśmy już lepsze ale za to risotto zasługuje na pochwałę bo było idealnie gładkie, kleiste i delikatne z wyczuwalnym parmezanem, drobno posiekaną cukinią , chyba nawet dwa rodzaje żółta i zielona, naprawdę pyszne, szczerze polecamy!
Danie mięsne faworyt mężczyzny czyli Filetti maiale alla torino (42zł) polędwiczki wieprzowe na liściach szpinaku w sosie z podgrzybków do tego warzywa i włoskie kluseczki zwane gnocchi, które według nas nie były produkowane w restauracyjnej kuchni, zbyt równe kształtem no chyba, że wykonane jakąś profesjonalną do tego celu maszyną aczkolwiek były bardzo dobre i delikatne, polędwiczki dobrze przyprawione, kruche, nie wysuszone czyli takie jak być powinny oznajmił mężczyzna mięsny fachowiec, bo to właśnie on przyrządza mięsa w domu, za to ja oceniłam bardzo pozytywnie zestawienie szpinaku z grzybami, do którego dość mocno nie byłam przekonana, ponieważ by zrobić dobry szpinak trzeba sporej ilości soli i czosnku, natomiast grzyby są dość delikatne, powinny być aksamitne w smaku a jednocześnie wyczuwalny grzyb wiec oba smaki według mnie nie były kompatybilne przynajmniej do czasu gdy ich nie spróbowałam, uznaję za idealną kompozycję i szacunek dla pomysłodawcy, naprawdę bardzo smaczne, zupełnie nie odbiegające od siebie, wręcz idealne.
przyznaliśmy, że deser klasa! idealny, wyczuwalny ser mascarpone bez którego ten deser nie mógłby posiadać tej nazwy, jednak często zdarza się, że wykonany na zwykłym serku homo nazwę tę posiada! idealna konsystencja, pachnące Amaretto w dobrze nasączonych biszkopcikach... po prostu niebo w gębie, zresztą podpytałam panią czy na żółtkach, czy z białkiem, czy pieczony biszkopt czy gotowe biszkopciki, otrzymałam pełną informację i zamierzam na kolejny Weekend zrobić dla rodziny. Bardzo fajnie, że wierzch deseru zwieńczony był figą dla której właśnie sezon w pełni:)
Dziękuję za wspaniały wieczór, za przemiłe wspomnienia do których pewnie bym nie wróciła siedząc w domu, za przecudowny klimat i bardzo smaczny posiłek. Będzie mi bardzo miło gościć w Mollini jeszcze pewnie nie raz:)
Nie ma co narzekać, bo to tylko Polska, a nie Włochy. Czego się spodziewałaś? że zjesz jak w Umbrii?
OdpowiedzUsuńKuchnia włoska i do tego ten klimat mmm :)
OdpowiedzUsuńbyłam tam tylko raz, w porze zimowej. Przeszkadzało mi to, że wejście nie jest osłonięte wiatrołapem, wieć każdy nowy gość restauracji = świeży mroźny wiatr.
OdpowiedzUsuńOd tego czasu nie byłam.
Ten mroźny wiatr dał mi popalić ...
Pozdrawiamy serdeczenie
Tapenda
rety, rety, jak smakowicie!
OdpowiedzUsuńmuszę się tam kiedyś wybrać ;]
Cudowności, pyszności, taka perełka i ja tam nie byłam? Koniecznie muszę to naprawić, a język mam do pasa, fajna recenzja, świetne miejsce, pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńgratuluję testowania- mnie czeka w czwartek!
OdpowiedzUsuńna widok dań ślinka cieknie..!
Ja dzisiaj się wybieram na testowanie naszej zielonogórksiej knajpy. Fajnie i rzeczowo zrobiona recenzja:-)
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia. Restauracja widać przytulna i z klimatem. Jak będę w Poznaniu pozycja obowiązkowa, już jest wpisana na mojej liście lokali do odwiedzenia.
OdpowiedzUsuńDawno nie byłem na Św. Marcinie. Muszę tam zajrzeć :)
OdpowiedzUsuńi jak zrobiono to tiramisu?
OdpowiedzUsuń