Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wędrówki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wędrówki. Pokaż wszystkie posty
Poznaniacy rozsmakowani w Kuchni Powolność

16.1.18

Poznaniacy rozsmakowani w Kuchni Powolność

Otóż to! Miałam przyjemność kilka dni temu zostać wyróżniona przez sławnych już poznańskich znawców sztuki kulinarnej Anię i Michała z  Kuchnia Poznań i wziąć dzięki temu udział w fantastycznej kolacji degustacyjnej nowego menu w nowym i przede wszystkim moim kochanym miejscu z dzieciństwa jakim jest Łazarz na którym się zresztą wychowałam. Lokal malutki, usytuowany na ulicy Kanałowej 15, zaprojektowany w dobrym klimacie, zieleni przyjaznej dla oka z ręcznie wykonanymi malowidłami tworzącymi ścienną designerską wystawę autorskich dzieł sztuki, które będzie można sobie upatrzyć, poprosić o zapakowanie, zapłacić i zabrać z sobą do domu! Ale o to można dopytać też na miejscu bardzo sympatyczny Team który wprowadzi nie tylko w tajniki malowideł ale odda w Wasze ręce swobodę panującą w lokalu i być może wesprze Was, Wasze rodziny, związki w budowanie relacji poprzez Jupitajnię Friends, która ma na celu przede wszystkim odciągać nas od ciągłego buszowania w telefonach. Jupitajnia to taka wymyślona, również autorska gra stworzona przez Agatę, właścicielkę lokalu by zachęcić do dyskusji choćby poprzez odpowiadanie na zadane w grze pytania. Można całkiem fajnie powolnie spędzić tam czas! Kim są właściciele? Tak naprawdę nie do końca wiem, tylko tyle, że Agata jest narzeczoną fotografa i przyjaciółką Waldka a On sam jest szefem kuchni i dla całej tej sprawy porzucił korporacje by zakasać rękawy i pokazać na co go stać! Miło się siedziało i choć byłam jedyną osobą chyba która nie znała pozostałych, taką wiecie szarą myszą wplątana w towarzystwo gastro znawców to jakoś ten czas został powolnie rozluźniony, między innymi przez pytania z gry, że chyba trochę się zasiedzieliśmy.





Kuchnia Powolność (o nazwie możecie przeczytać tutaj )miejsce stosunkowo nowe, działające od blisko trzech miesięcy, serwujące kuchnie wegańską i co bardzo miłe zjedzą tutaj również bezglutenowcy. Myślę, że świetnie odnajdą się tutaj też mięsożercy wgryzając się w kalafiorowego steka jak u mamy z pysznymi delikatnymi śląskimi kluchami wypełniającymi talerz i pieczeniowym sosem, który zresztą okazuję się tutaj hiciorem numer jeden! Kuchnia Powolność zdecydowanie zaskakuje! W nowej karcie znalazło się miejsce na esencjonalny Ramen z tofu, za którym osobiście nie przepadam i nawet nie bardzo potrafię się za niego zabrać więc wyjadłam tylko tofu :-)  ale zwolennicy tego obecnie modnego ramenowego kultu z pewnością zaspokoją swoje kubki smakowe. Pojawia się również rolka kokosowego ryżu zawinięta w czerwoną kapustę, obok panierowane na ostro tofu a wszystko skąpane w aromatycznym sosie z dodatkiem rokitnika, naleśnik z farszem ziemniaczano migdałowym pachnącym czosnkiem w towarzystwie salsy jabłkowej, cukinii i aromatycznej limonki, a na koniec tofurnik matcha na spodzie z grubo siekanych orzechów, który nie przypomina ani przez chwilę plastikowego sernika, jest kremowy, delikatny, lekko kwaskowy z nutą kokosa i matcha, przede wszystkim nie wyczuwam nadmiernej jej goryczy a po każdym kęsie myślę sobie, że nas nabierają bo czy tofurnik może być aż tak dobry? a jednak! Zdecydowanie rzadko piszę publikacje z odwiedzin w nowych czy też dłużej funkcjonujących miejsc, to jest jednak miejsce warte polecenia. Każdy przecież kochający kuchnię wegańską doskonale wie ile serca trzeba włożyć w smak tej kuchni by zaskoczyć innych, kuchnia niby roślinna, prosta a jednak trudna i by przekonać innych do jej skosztowania trzeba umieć dobrze dobrać smak! Koniecznie idźcie, rozsmakujcie się i nie śpieszcie przede wszystkim...w końcu to powolność jest!















Kolacja ProVita Team i Przyjaciele 4 "SAD & LAS"

10.11.17

Kolacja ProVita Team i Przyjaciele 4 "SAD & LAS"

W poprzednim poście klik opisywałam już trochę pobytu w tym hotelu ale dziś to taka specjalna okazja ponieważ do Kołobrzegu wybraliśmy się konkretnie na Kolacje ProVita Team i Przyjaciele 4 "SAD & LAS" na którą właśnie zostaliśmy zaproszeni... brzmi nieco tajemniczo ale jak na jesień przystało wszystkie produkty wykorzystane do przygotowania kolacji pozyskano i z lasu i z sadu przez Zespół ProVita i ich Przyjaciół. Przyjaciele to zaprzyjaźnieni kucharze z sąsiednich restauracji czy innych miast, zresztą cały ten pomysł  zrodził się właśnie dzięki Zespołowi, który wierzył w to fantastyczne przeżycie i fajną zabawę. Z okolicznych lasów zebrano  grzyby, zioła i dziczyznę.
Śliwki, jabłka i inne składniki zagościły w daniach właśnie z sadu, część nawet pochodziła z prywatnych sadów Zespołu, który jak dało się zauważyć jest bardzo zaangażowany i oddany  z pasją  temu miejscu! Dania "Sad & Las" nie widnieją w karcie hotelowej, zostały stworzone w limitowanej wersji, nie były nawet testowane przez Team kuchni, wszystko opierało się na ich ogromnej wiedzy, dokładnie tak samo było z doborem win. Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza!
Największe wrażenie z pobytu w hotelu zrobili na nas ludzie, ludzie, którzy jak kiedyś ktoś mi powiedział tworzą miejsca, bez nich nie było by nic a fantastyczne jest to kiedy możesz patrzeć jak Ci ludzie nie robią niczego czego robić nie chcą! Pracują z pasją, w ich oczach widać błysk jak kiedyś w moich, dążą do tego by być najlepszymi, nie stoją w miejscu i naprawdę widać, że im się wszystko chce. Kocham takich ludzi i muszę przyznać, że na samym końcu to chętnie uściskałabym ich wszystkich za tę wspaniałość i za to, że to miejsce nie wydaje się dzięki nim takie zwykłe bo jest bardzo niezwykłe i nie piszę tego bo zostałam zaproszona, wiem jak to jest pracować z pasją i nie ograniczać się tylko do swoich obowiązków. Ode mnie bardzo duże BRAWA! ... wracając do kolacji, która prowadzona była przez Wojtka Dubisa Kierownika gastronomii, Sommeliera i Managera hotelu oraz Tomasza Kołeckiego – serdecznego przyjaciela  restauracji i trzeciego Mistrza Polski Sommelierów. 
Kolacja Team i Przyjaciele składała się z 10 setów i serwowanych do nich win.  
Na pierwszy ogień podano dwie przystawki:
Ozór z jelenia z pigwowym chrzanem oraz szczawikiem zajęczym podany na gorącym kamieniu i leśnej dekoracji a do tego Cabernet Blanc Sommer Pfalz


 Bresaola z sarny podana z tatarem z jelenia na racuchu z jarzębiny i Rimapare Pinot Noir Marlborough 2014


Po przystawkach nastąpiła chwila przerwy, co niektórzy wypowiadali się na temat skonsumowanych pierwszych setów przygryzając tz przerywnikiem jakim była śliwka w towarzystwie bimbru po prostu :-)



Dwie zupy, jedna w bardzo zadziwiającej odsłonie bo odwrócona. Kilku osobom udało się jednak powstrzymać obsługę od szybkiego strzału w boczek i ucieczki ze słoikiem by ująć w pełnej okazałości serwowany talerz :-)
Consomme z bażanta z raviolo z rydzem i brioche z żołędzi, do tego serwowane wino Hacienda Clair de Lune Chardonnay
Odwrócony krem borowikowy z krokantem z orzechów włoskich, lekko słodki i boczkiem z dzika i wino Cava Recaredo Brut de Brut 2006
Na dania główne zjedliśmy Comber z zająca z kasztanami, kozią brodą, sosnowym vinaigrette i chrobotek oraz wino Alto Moncayo 2014


Bażant z marcepanem laskowym, ziemniakiem z ogniska i jałowcem oraz Dominio de Bornos Crianza 2013


i w końcu deser, najbardziej ulubiona część, fajnie wydana, z małym show podczas serwowania gofrów, coś co często się również nie zdarza. Goście przy stolikach a tu nagle wychodzą kucharze, każdy w ręce trzyma inny produkt. Podchodzą do stolików, jeden serwuje gofr, inny dokłada lody z kurek - idealnie pyszne lody!, kolejny oprósza całość cukrem pudrem. Wszystko podczas tej kolacji ma sens, każdy ruch, każde zagranie, spojrzenie obsługi i mimo, że ludzie mają prawo się mylić, tutaj pomyłka nie mogła mieć miejsca. To było piękne przeżycie!

Odwrócona szarlotka z rubinoli do tego Miód pitny Półtorak Niesycony, pyszny, gęsty mój faworyt!

Gofr kasztanowy z lodami z kurek i 2005 Le Petit Guiraud Sauternes

Kolacja była pyszna, zakończyła się sukcesem dla zespołu, który został wywołany do tablicy, przedstawiony, obdarowany brawami i podziękowaniami. Tam widać, że miejsce tworzą ludzie z pasją, ludzie doceniani i wspierani. Ludzie, których często słuchają przełożeni dlatego też morał jest tutaj tylko jeden, kolacja nie mogła się nie udać! W podziękowaniu za pyszne przeżycie, możliwość spojrzenia na trochę inny gastro świat bardzo kibicuję temu miejscu i zespołowi ProVita . Było wspaniale!
Provita Wellness i super spędzony Weekend!

5.11.17

Provita Wellness i super spędzony Weekend!

Zupełnie nie wiem od czego zacząć ten post, może od tego że gościnnie spędziliśmy z Rafałem czas ostatniego Weekendu w Kołobrzegu w Hotelu Provita Wellness i Spa ****
Do hotelu dotarliśmy w piątek późnym popołudniem, po zakwaterowaniu trafiliśmy do pokoju a chwilę później delektowaliśmy się kolacją z karty hotelowej, której dania bardzo mnie intrygowały. Najchętniej spróbowalibyśmy wszystkiego, karta nie była aż tak duża, może nawet udałoby nam się przeżyć po spróbowaniu każdej z pozycji, jednak nie chcieliśmy być "gierojami" i wybraliśmy przystawkę, danie główne i deser.
Wybrałam smaki dla mnie zaskakujące, śledź z jabłkiem a do tego lody z koziego mleka, których zamierzeniem było zastąpienie tradycyjnej śmietany. Nie tylko zaskoczyło mnie połączenie kozy ze śledziem ale także podanie przystawki w metalowej puszce do konserw, która jak się dowiedziałam  jest hermetycznie zamknięta i otwierana przed samym wydaniem potrawy a więc służy do jednorazowego użytku.


Rafał na przystawkę wybrał polędwicę wołową w formie tatara z japońskimi grzybami shimeji a do tego dressing z francuskiej musztardy serwowany  przy pomocy gramofonu i choć nie było to akurat naszym mega odkryciem czy zdziwieniem bo po trosze interesujemy się nowymi kulinarnymi  trendami to samo podanie niby zwykłego tatara okazało się kunsztem!

Do przystawek podano również własnego wypieku pieczywo, masło solone czarną solą i oliwę paprykową w eleganckiej pipetce. Tak na marginesie dopiszę, że w tym hotelu większość rzeczy wykonuje się na miejscu i od podstaw. O pieczywie już wspomniałam, pasty kanapkowe do śniadań czy hummusy w większości już restauracji przygotowuje kuchnia ale myślę, że czekolada jako smarowidło do pieczywa słodkiego typu chałka i masło orzechowe nie jest jeszcze tak oczywistą sprawą. Wszystkie napoje, lemoniady na przykład z kopru włoskiego czy pietruszki słodzone są tylko i wyłącznie miodami i oczywiście przygotowywane na miejscu a w sklepiku restauracyjnym można zakupić słoiczek takiego wymarzonego domowego produktu :-) super sprawa!
Na danie główne wybrałam rybę...no cóż, Ci którzy mnie znają wiedzą, że ryby nie należą do moich mocnych stron i jadam je wszędzie gdzie tylko się da! Niektórych nawet nie znam stąd decyzja wybranego jesiotra pochodzącego z agrofarmy z Zielenicy, który podany był  z sosem z ogórka Kołobrzeskiego i śmietany, do tego kasza faro z kawałkami pancetty i palony kalafior. Wszystko zwieńczone mikro ziołami, czy nie brzmi pysznie?

Rafał mięsożerca nie mógł wybrać inaczej niż stek i co tu dużo mówić, był zachwycony jak tygrysek z Puchatka :-) do tego jego ulubione, jesienne figi i już nic więcej do szczęścia nie było mu potrzebne!

 no i deser...u mnie pudding z nasion chia, który nieco podrasowałabym limonką by smak nie był jednolity z musem mango bo oba składniki były tylko słodkie. Do mango dodałabym odrobinę Ginu by nabrał leśnego akcentu i wszystko by grało z całością, według mnie przynajmniej :-)
 u Rafała crumble, tradycyjne z jesienną śliwką, bardzo gorące!

Kolejnego dnia w sobotę po zjedzeniu wczesnego rannego śniadania popędziliśmy pomoczyć trochę tyłki w hotelowym basenie, niestety zdjęć nie zrobiłam z tej relaksującej strefy i żałuję do teraz!
Później wybraliśmy się przywitać nasze ukochane morze, które okazało się wietrzne i nie bardzo przyjemne o tej porze roku. Tego dnia zostaliśmy zaproszeni na "Terroir kawy - nie tylko wino bywa różnorodne!" prowadzonego przez Macieja Duszaka - Twórce  vloga Arabean, Mistrza Polski Brewers Cup 2017, V-ce Mistrza Polski Brewers Cup 2014/15/16, V-ce Mistrza Polski Cup Tasters 2016, 5-ty w Międzynarodowych Chińskich Mistrzostwach Baristów 2016,  po którym nieco się podłamałam bo miałam czuć mleczną czekoladę, suszone owoce czy nawet truskawki a tu nic, o siorbaniu kawy z łyżki nawet nie wspomnę ale przynajmniej wiem jaka jest definicja kunsztu kawowego i z czym to się je, może kiedyś uda mi się być jakimś mistrzem baristycznym ha ha, kto wie.
Po kawowych perypetiach i nieumiejętnościach siorbania i rozpoznawania zapachów rzucono nas na kolejną, ogromnie głęboką rzekę...gdzie tam rzekę! ocean! a dokładnie winny ocean „Jeleń i wina", które poprowadził Tomasz Kolecki - Wiceprezydent Stowarzyszenia Sommelierów Polskich, Przewodniczący Komisji Szkoleniowej Stowarzyszenia Sommelierów Polskich, Mistrz Polski Sommelierów w latach 2007, 2008, 2009 oraz 2010., Uczestnik finałów Mistrzostw Świata i Europy Sommelierów: Sofia (2008), Santiago de Chile (2010) Strasburg (2010), Tokio (2013).
Dla nas  ogromne zaskoczenie łączenia mięsa a dokładniej jelenia czyli nie tylko my byliśmy tam na pożarcie :-) grillowanego, sous vide z demi glace i ragout z czerwonym winem i gorzką czekoladą. Doznania o jakich nam się nigdy nie śniło! Podczas tego sommelierskiego pokazu byliśmy pod wrażeniem zmiany struktur mięsa łączącego się ze smakiem wina i nigdy byśmy nie przypuszczali, że faktycznie tak się dzieje i że to możliwe. No cóż koneserami to my nie jesteśmy ale fajnie było doświadczyć tych wszystkich wrażeń!

Spędzony Weekend był w ostatnim naszym czasie bardzo relaksujący, pomocny pod względem tej wiedzy, informacji których trochę liznęliśmy i jesteśmy bardzo wdzięczni za tą wspaniałą gościnę.
Hotel w ogóle mieści się przy samej plaży, w zasadzie wychodząc ze śniadania można przekroczyć drzwi prowadzące do plaży, wspaniałe uczucie słyszeć szum morza przy otwartym tarasie, zapach innego powietrza i wiedzieć, że piasek jest w zasięgu naszej dłoni!
Relacje z Kolacji Provita Team i Przyjaciele 4 "Sad & Las " będzie można przeczytać w kolejnym poście a poniżej jeszcze kilka zdjęć z samego hotelu.





Trochę o Chorwacji...

25.7.12

Trochę o Chorwacji...

Portowe miasteczko Zigovosce w Chorwacji
 Chorwacja była spontaniczną decyzją choć zamiar wyjazdu na tegoroczne wakacje były raczej kraje arabskie. Niestety okazało się, że nasze paszporty nie mają wymaganego terminu ważności więc trzeba było pomyśleć o innej opcji. Najpierw myśleliśmy o Grecji, Pani sprawdziła nam wszystkie dostępne oferty bo oczywiście do biura wstąpiliśmy na ostatnią chwilę i nagle padła myśl dojazdu własnego, kierunek Chorwacja. Jakie wrażenia? Miejsce w którym się znaleźliśmy to Zivagosce, mała portowa miejscowość, piękna plaża z krystalicznie czystą wodą, po obu stronach urokliwe skałki, upalne słońce i nie za dużo turystów. Pierwszy dzień pobytu zaliczyliśmy do bardzo udanych spacerując po uliczkach małego Zivogosce, rozkoszując się wspaniałą roślinnością i uprawą drzewek oliwnych bo faktycznie miały obłędny urok. Najpierw myśleliśmy, że to jakiś bałagan, że te drzewa sobie tak zwyczajnie rosną i nikt o to nie dba bo nie dało się w niektórych miejscach nawet oczami przejść przez krzaczyska przypominające chaos i nieład, jednak po dwu dniowej obserwacji zauważyliśmy, że oliwne drzewka sadzone są na zrobionych przez tamtejszych mieszkańców kamiennych tarasach wyglądających niczym schody  więc uprawiane są warstwowo po to by opady deszczu, które występują np: w lipcu średnio tylko dwa dni utrzymywały wilgoć przez dłuższy czas czyli tz drenaż. Oprócz drzew oliwnych na krzakach przypominających liście winogrona rosły np: owoce kiwi, z których zrobiłam konfiturę i przepis opublikuję w kolejnym poście.
Zachwycaliśmy się cytrusowymi drzewkami, jedno nawet rosło sobie przy naszym oknie balkonowym i uśmiechało się do mnie ale niestety nie udało się za wyciągnięciem ręki skusić na pomarańcze :)
Drzewko pomarańczowe rosnące przy naszym balkonie

 Rozmaryn ten, który używamy w naszych kuchniach jest uprawiany chyba masowo, ponieważ tworzy się z nich żywopłoty niemal wszędzie. Obawiam się jednak, że jako przyprawy się go nie używa na Bałkanach ale za to produkuje olejki eteryczne.
Najbardziej uciążliwe dla wszystkich turystów było "coś" co od świtu do nocy wydawało dźwięki na drzewach. Prawie, że robiliśmy zakłady jak to "coś" może wyglądać, czy jest małe jak muszka czy wielkie jak szerszenie i w sumie żałuję, że nie obstawialiśmy bo moja wygrana byłaby pewna! Założyłam, że to musi być coś małego w ogromnej ilości i faktycznie tak jest, choć Rafał uznał, że coś małego nie oddałoby takiego odgłosu...a jednak :) Owady, które posiadają zdolność wydawania dźwięków nazywają się cykadami, najdłużej żyjące owady na świecie, spędzające pod ziemią do 17 lat żywiąc się sokami wysysanymi z korzeni roślin a wyglądają tak: 
Cykady- mieszkańcy ciepłych krajów (zdjęcie pochodzi z Wikipedii )
Odwiedziła nas nawet modliszka :) siedziała sobie na wycieraczce...ciekawe kogo chciała zjeść...
                       
Niedaleko naszego hotelu spacerkiem można było przejść do Igrane mieszcząca się na małym półwyspie. Z prawej strony znajduje się dość szeroka plaża a z lewej wysoki, barokowy, parafialny kościół z dzwonnicą. Igrane jest miejscowością portową a jej mieszkańcy zajmują się turystyką i rybactwem. Można było tutaj skorzystać z ofert wycieczkowych o wiele tańszych od tych proponowanych w hotelu. 
Mieszkańcy bardzo ciekawie się budują bo tarasowato, co tworzy piękną architektoniczną całość. Specjalnie dla turystów organizowane są tutaj recitale muzyczne przy których można sobie zjeść grillowaną rybę a także spróbować suszonej dalmatyńskiej szynki pśrut . Szynka z Dalmacji jest ciemna, mocno wysuszona i słona. Udziec moczy się w wodzie morskiej. Potem kładzie na kamieniu i przyciska drugim, żeby wycisnąć solankę. Suszy się w mocnych powiewach bory, silnego morskiego wiatru. Dojrzewa dodatkowo w piwnicach nawet do trzech lat.Kuchnia Chorwacka jest dość urozmaicona pewnie dlatego, że dla jej części wpływ na menu mają sąsiedzi jakimi są Węgrzy, Austriacy, Grecy czy Włosi choć podane risotto niczym nie przypominało prawdziwego włoskiego cuda!
Port w Igrane
Sprzedaż pajdy chleba z suszoną szynką pśrut
Grillowane Mole
Impreza dla turystów- Igrane
Kolejny dzień spędziliśmy na zwiedzaniu Makarskiej i Trogiru. Temperatura ponad 35' ale było warto i bardzo żałowaliśmy, że miejscem naszego pobytu nie było żadne z tych miast. Dużo się dzieje, niesamowite widoki, urok przecudnych uliczek, po prostu cudo! Makarska to największa miejscowość Riwiery Makarskiej i jednocześnie jej stolica. Położona jest w górach Biokovo. Znajduje się tam przystań promowa z której można przedostać się na wyspę Brać. Stare miasto jest urządzone w śródziemnomorskim stylu, nowa część posiada mnóstwo hoteli, willi, sklepów i restauracji. Plaża o nazwie Donja Luka na skraju lasu piniowego rozciaga się niepowtarzalnymi piaskowymi zatoczkami. 
 
Promenada w Makarskiej
Kościół św. Marka Ewangelisty w Makarskiej
Rynek w Makarskiej
W Makarskiej spędziliśmy niewiele czasu ale za to w pełni zwiedziliśmy Trogir, miasto położone w samym sercu Dalmacji, zwane również małą Wenecją. Trogir usytuowany jest na małej wyspie, stąd wygląda jak zamek na wodzie. Najbardziej znanym zabytkiem jest Katedra św. Lovro .
Katedra św. Lovro
W Trogirze fascynuje całość zabudowy, wąskie uliczki, nastrojowe kawiarenki i zabytki. Miasto założono w starożytności przez greckich kolonistów. Całe miasto znajduje się pod ochroną UNESCO.
Warto zobaczyć Twierdzę Kamerlnego - ta czworokątna budowla z wyróżniającą się basztą od strony morza pochodzi z XV wieku. Sama w sobie nie jest atrakcyjna gdyż nie ma w niej żadnych atrakcji ale za to z jej szczytu rozpościera się fantastyczna panorama Trogiru, wyspy Ciovo i Morza Adriatyckiego.
Twierdza Kamerlnego w Trogirze
Wychodząc z twierdzy najlepiej skierować się wzdłuż głównego deptaka miasta w stronę Bramy Morskiej. To typowa nadmorska aleja w Chorwacji, czyli dwa równoległe rzędy palm pomiędzy ławkami. Wieczorem mnóstwo tu różnych mimów, aktorów i grajków.
Główny plac Trogiru  Jana Pawła II
 W murach miasta funkcjonuje wiele restauracji i kawiarni. Można tu zjeść świeże ryby i owoce morza. Jakość jedzenia i atmosfera są bardzo dobre. Ceny jednak są spore. Ogólnie w całej Chorwacji trudno znaleźć tani lokal gastronomiczny. W Trogirze znajduje się również miejscowy targ. Oprócz standardowych pamiątek i ubrań można tam kupić prawdziwe specjały regionu. Znajdziemy tam szeroki wybór ryb i owoców morza "prosto z kutra". Bez problemu kupimy także kalmary, krewetki czy muszle.Oliwa to kolejny produkt, który dostaniemy na stoiskach.  Popularnym prezentem przywożonym z Chorwacji są woreczki z lawendą i jak wspominałam wyżej olejki eteryczne produkowane z rozmarynu i oczywiście Chorwackie wino leżakujące często w koszach przed willami
Jeśli jechać do Chorwacji to na pewno do tych dwóch miast, nie jesteście w stanie się tam znudzić nawet przebywając tam 14 dni!
Omiś 
Omiś   

INSTAGRAM

zBLOGowani.pl Mikser Kulinarny - przepisy kulinarne i blogi zobacz moją galerię na mniamspinka.pl Durszlak.pl
Copyright © 2017 Smaki Alzacji