przepis uzyskany metodą prób i błędów
Kremy do makaroników klik
wykonałam jeden bazowy maślany i podzieliłam na połowę. Do jednej części dodałam maliny a do drugiej puree z mango
wykonałam jeden bazowy maślany i podzieliłam na połowę. Do jednej części dodałam maliny a do drugiej puree z mango
Składniki: na masę makaronikową
- 200g zmielonych migdałów
- 200g cukru pudru
- 60g odstanych przez jedną noc białek
- barwnik
Migdały oraz cukier przesiewamy przez drobne sito, to co zostało rozdrabniamy ponownie w mikserze bądź młynku do kawy i przesiewamy raz jeszcze. Dodajemy odstane przez noc białka
( należy je odstawić bez żadnego przykrycia na górze pod sufitem gdzieś na szafce - tam jest najcieplej) wszystkie składniki wymieszać i na końcu dodać do gęstej lepkiej masy barwnik.
Składniki: na bezę włoską ( taka jak robię w pracy )
- 230g cukru
- 50g wody
- 75g białek odstanych przez noc ( zwykle przy bezie włoskiej nie zostawiam na noc białek ale ponieważ beza była podstawą do makaroników postanowiłam zachować tę samą zasadę co przy masie makaronikowej )
- szczypta soli
- termometr
Wodę i cukier umieszczam w garnuszku, natomiast białka i sól w misie malaksera.
Termometr ustawiam na 118'C, wstawiam garnuszek z cukrem na wolny ogień i gotuję. Nie mieszałam bo nie ma potrzeby, zawiesina bulgocze sama więc tak na prawdę nie ma większego znaczenia czy będziemy mieszać czy nie. Gdy osiągniemy temperaturę 100'C włączamy mikser z białkami na 8 stopień miksowania nie przerywając go do uzyskania ubitej piany, właściwie puchu tzn "chmurek ". Gdy termometr da znać o uzyskaniu temperatury 118', zdejmujemy z ognia syrop i wlewamy go stróżką do ubijanych białek. Ubijam białka do czasu aż misa od spodu nie jest już gorąca lecz letnia tak że można ją swobodnie dotykać rękoma, wtedy szpatułką łączę białka z kolorową masą makaronikową dzieląc białka na trzy razy. W pierwszym łączeniu białek z masą nie da się mieszać delikatnie bo masa jest zbyt lepka więc można sobie pozwolić na to by do woli wymieszać od góry i spodu jak chcecie ale już w przy drugim dodaniu kolejnej części białek łączymy i mieszamy bardzo delikatnie zgodnie z ruchem zegara unosząc szpatułkę do góry sprawdzając czy masa już lekko opada czy nadal nie. W trzeciej turze staramy się połączyć jak najlepiej białka by nie mieszać zbyt długo, w zasadzie tylko do momentu aż masa będzie opadać jak wstążka- szeroko i gdy ten efekt uzyskamy to jest już koniec mieszania masy. Przekładamy ją do worka i wyciskamy na matę ( z papieru nie chcą odchodzić, poza tym podczas pieczenia osuwają się na boki gdy rosną i nie wyglądają jak makaroniki, u mnie nawet spalił się spód) i teraz najważniejsza sprawa czyli wysuszenie wierzchu ciasteczka. Ja włączyłam piekarnik na 30'C i gdy taką temperaturę uzyskał wyłączyłam piec i wstawiłam blaszkę z makaronikami, po 15 minutach makaroniki były suche i gotowe do pieczenia. Włączyłam ponownie piec na 150'C i siedziałam pod piekarnikiem by od razu być zorientowana, że uzyskał już wybraną temperaturę- dopiero na tym etapie ustawiam czas pieczenia moich makaroników - u mnie jest to 6 minut od czasu uzyskania 150'.
Falbanka powstaje gdy nasze makaroniki rosną, więc jeśli nie są dobrze wysuszone a wstawimy je już do nagrzanego pieca to popękają, uważam moją metodę za najbezpieczniejszą i szybką. Patrząc przez szybkę piekarnika możemy zaobserwować unoszenie się masy i tworzenie tego słynnego rantu o nazwie "falbanka" , u mnie po tych 6 minutach dotykając palcem "falbanki" jest ona nadal miękka ale gdy już wyciągnęłam blaszkę i odczekałam aż makaroniki będą całkowicie zimne (bo muszą być zimne by ładnie odchodziły od maty) to cała powierzchnia makaroniku była twarda, dopiero po ugryzieniu był miękki miąższ czyli tak jak powinien wyglądać makaronik :)
Yuppi :) mi się udało..kolej na Was!!
Hej , znowu kusisz.Jak mam obojetnie przejść koło takich smakowitości?
OdpowiedzUsuńWygladają idealnie i juz sobie wyobraziłam jakie musza byc pyszne.
Makaroniki nigdy nie przestaną mnie zachwycać ;)
OdpowiedzUsuńPikne:-)
OdpowiedzUsuńwyglądają pysznie i rewelacyjne robisz zdjęcia:D
OdpowiedzUsuńNo cóż raz próbowałam upiec makaroniki i wyszło kiepsko :D , ale jak to mówią do 3 razy sztuka wypróbuje twój sposób :)
OdpowiedzUsuńJesteś Mistrzynią! Piękne!
OdpowiedzUsuńNo, no, no! Ty się normalnie uzależniłaś!
OdpowiedzUsuńPodziwiam :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, kolejne makaronikowe cudenka! Absolutnie perfekcyjne, chapeau bas :)
OdpowiedzUsuńDroga Małgorzato, makaroniki są tak " wyostrzone" i tym makro podkreślone, że Kasia nie może oczu oderwać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie
Tapenda
Cudne i w takim genialnym naczynku, piękne zdjęcie :-)
OdpowiedzUsuńAle piękności! Zdolna bestia z Ciebie :)
OdpowiedzUsuń