Ezoteryczne spotkania przy piekarniku mobilizują strasznie :) Poprzednio był sernik, w którym udziału nie brałam i bardzo było mi z tym źle a dziś...piekłyśmy makaroniki i bardzo żałuję, że to nie mogło być jakoś poprzez połączenie video, mogłybyśmy komunikować emocje na migi :) u mnie mini udekorowane Świątecznie, ponieważ za chwilę Mikołajki i może ktoś z Was skusi się na oto takie wykonanie prezentu:) miło byłoby dostać taki upominek, oj miło:) Nie są idealnie pomalowane bo niestety robię to strasznie rzadko i nie mam wprawy ale nie są najgorsze myślę :) Piekła ze mną Ania z blogu
Everyday Flavours i Olimpia z blogu
Pomysłowe pieczenie :) Dzięki dziewczyny za wspólne spotkanie:)
Mikołajkowe makaroniki z baileysem
szczegóły dotyczące sposobu przygotowania tutaj
klik
Składniki: na masę makaronikową
- 200g zmielonych migdałów
- 200g cukru pudru
- 60g odstanych przez jedną noc białek Migdały oraz cukier przesiewamy przez drobne sito, to co zostało rozdrabniamy ponownie w mikserze bądź młynku do kawy i przesiewamy raz jeszcze. Dodajemy odstane przez noc białka( należy je odstawić bez żadnego przykrycia na górze pod sufitem gdzieś na szafce - tam jest najcieplej) wszystkie składniki wymieszać i na końcu dodać do gęstej lepkiej masy barwnik jeśli chcecie makaroniki kolorowe, ja tym razem barwnik pominęłam.
Składniki: na bezę włoską ( taka jak robię w pracy )
- 230g cukru
- 50g wody
- 75g białek odstanych przez noc ( zwykle przy bezie włoskiej nie zostawiam na noc białek ale ponieważ beza była podstawą do makaroników postanowiłam zachować tę samą zasadę co przy masie makaronikowej )
- szczypta soli
- termometr
Termometr ustawiam na 118'C, wstawiam garnuszek z cukrem na wolny ogień i gotuję. Nie mieszałam bo nie ma potrzeby, zawiesina bulgocze sama więc tak na prawdę nie ma większego znaczenia czy będziemy mieszać czy nie. Gdy osiągniemy temperaturę 100'C włączamy mikser z białkami na 8 stopień miksowania nie przerywając go do uzyskania ubitej piany, właściwie puchu tzn "chmurek ". Gdy termometr da znać o uzyskaniu temperatury 118', zdejmujemy z ognia syrop i wlewamy go stróżką do ubijanych białek. Ubijam białka do czasu aż misa od spodu nie jest już gorąca lecz letnia tak że można ją swobodnie dotykać rękoma, wtedy szpatułką łączę białka z kolorową masą makaronikową dzieląc białka na trzy razy. W pierwszym łączeniu białek z masą nie da się mieszać delikatnie bo masa jest zbyt lepka więc można sobie pozwolić na to by do woli wymieszać od góry i spodu jak chcecie ale już w przy drugim dodaniu kolejnej części białek łączymy i mieszamy bardzo delikatnie zgodnie z ruchem zegara unosząc szpatułkę do góry sprawdzając czy masa już lekko opada czy nadal nie. W trzeciej turze staramy się połączyć jak najlepiej białka by nie mieszać zbyt długo, w zasadzie tylko do momentu aż masa będzie opadać jak wstążka- szeroko i gdy ten efekt uzyskamy to jest już koniec mieszania masy. Przekładamy ją do worka i wyciskamy na matę ( z papieru nie chcą odchodzić, poza tym podczas pieczenia osuwają się na boki gdy rosną i nie wyglądają jak makaroniki, u mnie nawet spalił się spód) i teraz najważniejsza sprawa czyli wysuszenie wierzchu ciasteczka. Ja włączyłam piekarnik na 30'C i gdy taką temperaturę uzyskał wyłączyłam piec i wstawiłam blaszkę z makaronikami, po 15 minutach makaroniki były suche i gotowe do pieczenia. Włączyłam ponownie piec na 150'C i siedziałam pod piekarnikiem by od razu być zorientowana, że uzyskał już wybraną temperaturę- dopiero na tym etapie ustawiam czas pieczenia moich makaroników - u mnie jest to 6 minut od czasu uzyskania 150'.
Falbanka powstaje gdy nasze makaroniki rosną, więc jeśli nie są dobrze wysuszone a wstawimy je już do nagrzanego pieca to popękają, uważam moją metodę za najbezpieczniejszą i szybką. Patrząc przez szybkę piekarnika możemy zaobserwować unoszenie się masy i tworzenie tego słynnego rantu o nazwie "falbanka" , u mnie po tych 6 minutach dotykając palcem "falbanki" jest ona nadal miękka ale gdy już wyciągnęłam blaszkę i odczekałam aż makaroniki będą całkowicie zimne (bo muszą być zimne by ładnie odchodziły od maty) to cała powierzchnia makaroniku była twarda, dopiero po ugryzieniu był miękki miąższ czyli tak jak powinien wyglądać makaronik :)
Krem z baileysem
- 250g mascarpone
- 3 łyżki cukru pudru
- 3 łyżki likieru Baileys
Wszystko razem połączyć, włożyć na pół godzinki do lodówki i dopiero po tym czasie schłodzony krem nakładać na makaroniki. Smacznego!
Cudowne! Fajny pomysł na prezent mikołajkowy :)
OdpowiedzUsuńNo fajny...sama chciałabym dostać taki prezent:)
UsuńWow..ale cudnie wyglądają..
OdpowiedzUsuńDzięki Bożena..starałam się :)
UsuńŚlicznie ozdobione ! Że chciało Ci się tak bawić :)
OdpowiedzUsuńNikt mnie nie zaprosił na Andrzejki to zrobiłam sobie ciasteczka i dekoracje:)
UsuńWyglądają genialnie! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMałgosiu są bombowe:-), cudne i piekne:-). Super było to nasze pierwsze spotkanie i oby nie ostatnie!!! Buziaki:-)
OdpowiedzUsuńno ja myślę, że nie ostatnie!
UsuńPo prostu piękne ! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki...nadziergałam się :))
UsuńFantastyczne! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewelka:)
Usuńprzepiękne :) chciałabym dostać taki słodki prezent!
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała Łucjo:)
Usuńo jejku jakie cudne...pyszności ;)
OdpowiedzUsuńo jejku..dziękuję pięknie:)
UsuńAle ładne :)
OdpowiedzUsuńślicznie wyglądają:)
OdpowiedzUsuńTrenig czyni mistrza :) Nie sa to co prawda TE zielone makaroniki, jakie mi sie marzylo u Ciebie zobaczyc ale wygladaja tak uroczo, ze wybaczam :))))) Jestem zachwycona tymi mikolajkami :)
OdpowiedzUsuńZrobilam zielone ale są mniej zielone niż te twoje*) ale spoko...zrobie*)
UsuńFantastycznie wyglądają!!:)
OdpowiedzUsuńtrochę pracochłonne :)
UsuńMałgosiu, jestem pod wrażeniem efektów Waszego wspólnego pieczenia :) Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńPrzyłącz się może co?Zapraszamy!
UsuńJak przepięknie wykonane, jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńmogłoby być zdecydowanie lepiej..ale biorę na urlop mnóstwo pierników które będę dla wprawy dekorować :)
UsuńNad Twoimi ja się już nie zachwycam, bo wiesz że są idealne i piękne :)
OdpowiedzUsuńno to miłe że się nie zachwycasz bo w sumie uznałam że nie sa takie ładne choć też nie takie złe.
UsuńO żesz Ty!
OdpowiedzUsuńhaha Tofka..cześć miła moja...chciałabyś się dołączyć do następnego wypiekania?
UsuńPięknie wyszły! Sama wiem, jakie to trudne zadanie, i jeszcze ten Mikołaj! Podziwiam i pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńno trochę trudne i trochę mnie już na końcu znudziły ale na szczęście było ich kilka:)
UsuńPrawdziwe dzieła sztuki, a do tego można je zjeść!
OdpowiedzUsuńNie są dziełami sztuki bo widać na nich nierówności ale nie są znowu takie najgorsze:) Jednak mój Szef ma rację...najpiękniejsze makaroniki to te delikatne, proste i klasyczne:)
Usuńjestem pod takim wrażeniem, że brak mi słów - urocze! :)
OdpowiedzUsuńech...przesadzasz:)
UsuńŚliczne! I pewnie smakują równie dobrze jak wyglądają! ;)
OdpowiedzUsuńdobrze napisane
OdpowiedzUsuń