No ba... zaprzyjaźniła się Gocha z makaronikami i będzie teraz wypiekać nowe kolory a paleta jest szeroka więc trochę ich będzie :) Akurat te piekłam dziś w pracy, zabrałam kilka za pozwoleniem by zrobić małą sesję, niewielką bo ujęcie tylko jedno ale korciło...nie da się ukryć, że te małe ciasteczka w różnych kolorach są uwodzicielskie i właśnie mnie dopadły. Test pieca w pracy nie do końca przyniósł oczekiwane rezultaty ale sądzę, że nie jest źle tym bardziej, że te makaroniki zrobiłam na "oko" :) co znaczy na "oko"? znaczy to, że bateria w termometrze padła i syrop do bezy robiłam na czuja, białka postawione wysoko na piecu odparowały chyba na maxa więc trzeba było dodać ich garść i ciągle ktoś mnie popędzał z pieczeniem bo nagle wszystkim potrzebny był piec :) jak sami jednak widzicie efekt końcowy nie najgorszy czyli nie ma się co ich bać - praktyka czyni mistrza :) jutro robię kolejne!a Was oczywiście zachęcam!
Makaroniki limonkowe
szczegóły dotyczące sposobu przygotowania tutaj
klik
Składniki: na masę makaronikową
- 200g zmielonych migdałów
- 200g cukru pudru
- 60g odstanych przez jedną noc białek
- barwnik
Migdały oraz cukier przesiewamy przez drobne sito, to co zostało
rozdrabniamy ponownie w mikserze bądź młynku do kawy i przesiewamy raz
jeszcze. Dodajemy odstane przez noc białka
( należy je odstawić bez żadnego przykrycia na górze pod sufitem gdzieś
na szafce - tam jest najcieplej) wszystkie składniki wymieszać i na
końcu dodać do gęstej lepkiej masy barwnik.
Składniki: na bezę włoską ( taka jak robię w pracy )
- 230g cukru
- 50g wody
- 75g białek odstanych przez noc ( zwykle przy bezie włoskiej nie
zostawiam na noc białek ale ponieważ beza była podstawą do makaroników
postanowiłam zachować tę samą zasadę co przy masie makaronikowej )
- szczypta soli
- termometr
Termometr ustawiam na 118'C, wstawiam garnuszek z cukrem na wolny ogień i
gotuję. Nie mieszałam bo nie ma potrzeby, zawiesina bulgocze sama więc
tak na prawdę nie ma większego znaczenia czy będziemy mieszać czy nie.
Gdy osiągniemy temperaturę 100'C włączamy mikser z białkami na 8 stopień
miksowania nie przerywając go do uzyskania ubitej piany, właściwie
puchu tzn "chmurek ". Gdy termometr da znać o uzyskaniu temperatury
118', zdejmujemy z ognia syrop i wlewamy go stróżką do ubijanych białek.
Ubijam białka do czasu aż misa od spodu nie jest już gorąca lecz letnia
tak że można ją swobodnie dotykać rękoma, wtedy szpatułką łączę białka z
kolorową masą makaronikową dzieląc białka na trzy razy. W pierwszym
łączeniu białek z masą nie da się mieszać delikatnie bo masa jest zbyt
lepka więc można sobie pozwolić na to by do woli wymieszać od góry i
spodu jak chcecie ale już w przy drugim dodaniu kolejnej części białek
łączymy i mieszamy bardzo delikatnie zgodnie z ruchem zegara unosząc
szpatułkę do góry sprawdzając czy masa już lekko opada czy nadal nie. W
trzeciej turze staramy się połączyć jak najlepiej białka by nie mieszać
zbyt długo, w zasadzie tylko do momentu aż masa będzie opadać jak
wstążka- szeroko i gdy ten efekt uzyskamy to jest już koniec mieszania
masy. Przekładamy ją do worka i wyciskamy na matę ( z papieru nie chcą
odchodzić, poza tym podczas pieczenia osuwają się na boki gdy rosną i
nie wyglądają jak makaroniki, u mnie nawet spalił się spód) i teraz
najważniejsza sprawa czyli wysuszenie wierzchu ciasteczka. Ja włączyłam
piekarnik na 30'C i gdy taką temperaturę uzyskał wyłączyłam piec i
wstawiłam blaszkę z makaronikami, po 15 minutach makaroniki były suche i
gotowe do pieczenia. Włączyłam ponownie piec na 150'C i siedziałam pod
piekarnikiem by od razu być zorientowana, że uzyskał już wybraną
temperaturę- dopiero na tym etapie ustawiam czas pieczenia moich
makaroników - u mnie jest to 6 minut od czasu uzyskania 150'.
Falbanka powstaje gdy nasze makaroniki rosną, więc jeśli nie są dobrze
wysuszone a wstawimy je już do nagrzanego pieca to popękają, uważam moją
metodę za najbezpieczniejszą i szybką. Patrząc przez szybkę piekarnika
możemy zaobserwować unoszenie się masy i tworzenie tego słynnego rantu o
nazwie "falbanka" , u mnie po tych 6 minutach dotykając palcem
"falbanki" jest ona nadal miękka ale gdy już wyciągnęłam blaszkę i
odczekałam aż makaroniki będą całkowicie zimne (bo muszą być zimne by
ładnie odchodziły od maty) to cała powierzchnia makaroniku była twarda,
dopiero po ugryzieniu był miękki miąższ czyli tak jak powinien wyglądać
makaronik :)
Składniki: na krem limonkowy
- 250g mascarpone
- sok z jednej limonki
- otarta skórka z limonki
- odrobina likieru Limoncello
- cukier puder do smaku
Wszystkie składniki połączyć razem, wstawić na godzinkę do lodówki i po tym czasie nadziewać makaroniki.
Smacznego:)
śliczne makaroniki:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Justyna:)
UsuńCudowny i słoneczny kolorek :)
OdpowiedzUsuńzimą wskazany:))
UsuńŚliczne! Masz talent! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTalentu nie mam..po prostu się udały:)
UsuńPrawdziwe makaronikowe szalenstwo :) To ja podnosze poprzeczke i nastepnym razem poprosze o takie: http://www.pinterest.com/pin/279293614365183475/ :))))
OdpowiedzUsuńpostaram się :)))
Usuńkolor obłędny! ;)
OdpowiedzUsuńfaktycznie jest piękny:)
UsuńOch te są cudne, takie słoneczka:-)
OdpowiedzUsuńteż mam takie skojarzenie :)
UsuńWy też jesteście słoneczkami:)
UsuńAleż mają kolor! Fantastycznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńsą super i chyba się zakochałam!
UsuńCzy korzystałaś z maty silikonowej do makaroników, które są teraz w Empiku? Przymierzam się do zakupienia.
OdpowiedzUsuńnie, miałam matę którą zakupiłam w Tchibo ale każda jedna chyba będzie dobra
UsuńSą obłędnie idealne :)
OdpowiedzUsuńskoro Ty tak piszesz, znaczy że tak jest:)
UsuńAle cudne zdjęcie, wow!
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńPiękne :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńŚliczne :)
OdpowiedzUsuńdzięki
UsuńMaleńkie piękności, nie ma co.
OdpowiedzUsuńoj tofko...one są takie cudne, że ja już nie mogę przestać ich piec!
UsuńCukier gotowac z wodą?
OdpowiedzUsuńTeraz robie.
No i zrobiłam, studzą się i choć nawet w połowie nie są tak cudne jak Twoje ( zly rękaw, kiepski piekarnik) to i tak jestem z nich niesamowicie dumna. Jak będzie post to napisze Ci link abys mogła ocenić.
OdpowiedzUsuńnajwięcej czasu zajeło mi przesiewanie mielonych migdałów a reszta to szybciutko.
Teraz zapraszam oceń i jeśli coś popitoliłam to napisz, bo aż mi sie w głowie kręciło jak pisałam żeby czegoś nie przeoczyć a żeby nic nie kopiować.
OdpowiedzUsuńTaki przepis warto podawać dalej, jest rewelacyjny.
http://doowa.blogspot.com/2014/02/makaroniki-limonkowe-delicje-smaku.html
dobrze napisane
OdpowiedzUsuń